– daję 4 łapki!

Eva to film zmarnowanego potencjału, wielu pomysłów, niedokończonych wątków i chłodnej Isabelle Huppert, która wpadła w pułapkę perwersyjnych i tajemniczych bohaterek. Benoint Jacquot błądzi wśród bohaterów, którzy nie wiedzą, dokąd zmierzają, a ich działania wymykają się logicznemu porządkowi. Wszelkie dobre rozwiązania zostają zabite w zarodku, a intrygujące otwarcie szybko blaknie w porównaniu do banalnej całości.

Eva/Berlinale

Eva/Berlinale

Bertrand (Gaspard Ulliel) jest aspirującym pisarzem, któremu brak talentu. Przez przypadek zdobywa tekst sztuki, którą wystawiana na paryskiej scenie, co przynosi mu sławę i rozgłos. Uznany za młodego i niezwykle zdolnego dramaturga znajduje się pod presją stworzenia kolejnego dzieła. Przypadkowe spotkanie luksusowej prostytutki – Evy (Isabelle Huppert) ma mu dostarczyć twórczej inspiracji. I to by było na tyle z fascynującej opowieści. Między Bertrandem a Evą nie pojawia się żadna intrygująca energii, nie ma emocjonalnej zależności czy perwersyjnej gry z oczekiwaniami. To smutne odklepywanie przedziwnych punktów fabuły, które do niczego nie prowadzą.

Jacqout nie potrafi skonstruować wiarygodnych postaci, które byłyby dobrze osadzone w prezentowanej rzeczywistości. Choć Ulliel kreuje intrygującą postać zdesperowanego pozoranta, który pretenduje do miana artysty, staje się rozkapryszonym chłopcem snującym się między narzeczoną a owocem zakazanym, czyli Evą. Trudno po jego zachowaniu zdecydować, czy Eva pociąga go jako kobieta czy jest tylko obiektem inspiracji do powstającej sztuki. Chemii i energii brak, przez co całość zdaje się tylko lekko odgrzaną potrawą bez smaku. Szczególnie że Isabelle Huppert wpadła w schemat stonowanych i wycofanych kobiet, które skrywają ogromne tajemnice. Swoją postać tworzy w oparciu o te same mechanizmy, przez co dostajemy o wiele słabszą powtórkę z Elle. O wiele mniej perwersji, pourywane wątki i brak niebezpiecznego pożądania.

Eva to ciekawy pomysł ze słabą realizacją. Jacqout chwyta się wielu motywów, ale żadnego nie jest w stanie w pełni rozwinąć. Pokazuje szczątkowe pomysły na intrygującą fabułę i urywa je w połowie zdania. Ten film to ślepe dążenie do opowieści o ponurej więzi pełnej zależności. Uwikłani ludzi nie działają racjonalnie, a ich motywacje doprowadzają do śmiechu. Zabrakło Evie luksusu, niebezpiecznej pożądliwości i bolesnej przyjemności. Chłodna opowieść o skomplikowanych ścieżkach miłości – bez krzty namiętności. Kino niedokończonych wątków, o których dość szybko chce się zapomnieć.

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply