Euforia jest jednym z najbardziej wyczekiwanych seriali. Premiera 2. sezonu opóźniła się przez pandemię, ale w międzyczasie dostaliśmy dwa odcinki specjalne. Emocjonalna przejażdżka, którą gwarantuje Sam Levinson jest jedną z najciekawszych we współczesnej telewizji. Opowieść o nastolatkach wchodzi na inny poziom, gdzie miłość to nieustanna gra, a każdy dzień stanowi walkę o przetrwanie. 

Kiedy rozstawaliśmy się z naszymi bohaterami, każdy z nich znajdował się na rozstaju dróg i musiał poradzić sobie ze swoimi problemami. Jedyni robią to lepiej, inni gorzej, ale trzeba przyznać, że nad światem z Euforiipojawia się coraz większy mrok. Młodzieńcze lata dla Rue (Zendaya), Jules (Hunter Schafer), Nate (Jacob Elordi), Cassie (Sydney Sweeney) czy Maddie (Alexa Demie) nie są drogą usłaną różami, a ich własne demony coraz częściej przejmują nad nimi kontrolę. Strach, złość, desperacka potrzeba bliskości i uwagi, niezrozumienie i ogromny ból to emocje, które towarzyszą w tym 2. sezonie, jeszcze bardziej dojmująco pokazując brak autorytetu i wsparcia dorosłych w szaleńczym biegu ku dorosłości. 

Przeczytaj także: Sukcesja

Sam Levinson tworzy niemalże oddzielne filmowe dzieła, które zachwycają konstrukcją, umiejętnym rozkładaniem akcentów i narracyjną sprawnością. Każdy odcinek skupia się na innym bohaterze. Choć nie traci z oczu pozostałych członków ekipy, w centrum stawia jednego z nich i stara się opowiedzieć o przeszłości, która rzuca się cieniem na tym, co jest obecnie. Nie moralizuje jednak, nie bawi się w psychologa, który stawia diagnozy, ale z pełną empatią pokazuje świat pełen zranionych ludzi, którzy nie zawsze radzą sobie ze swoją przeszłością i pragnieniami. W ten sposób Levinson zapewnia emocjonalny rollercoaster – na pewno poleją się łzy, poczujemy złość, ale też nie zabraknie momentów pełnych uśmiechu. 

Euforia nadal oddycha paradoksami i kontrastami. Piękna estetyka kadrów, wolne najazdy kamery kontrastują z brudami emocjonalnego zagubienia bohaterów. Momentami teledyskowa forma i świetnie dobrana muzyka sprawiają, że przedstawiony świat wydaje się bardziej atrakcyjny. Pozorne piękno idealnie sprawdza się w socialmediowej rzeczywistości, która barwnymi kolorami i filmikami przykrywa prawdziwe emocje. Levinson nie traci pazura, świetnie gra światłem, a do tego tworzy monumentalną metaforę życia – teatru. Co zresztą znajdzie swój finał w spektaklu teatralnym wyreżyserowanym przez Lexi (Maude Apatow). 

Przeczytaj także: Tacy właśnie jesteśmy

Ten serial jest niczym pięknie opakowany prezent, który skrywa wiele, nie zawsze przyjemnych, niespodzianek. Levinson opowiada o poszukiwaniu tożsamości, uzależnieniu, transseksualności, homoseksualności czy desperackim pragnieniu miłości w świecie dobrobytu, pięknych domów i ekonomicznej stabilności. Euforia to świat pełen małych wzlotów i wielkich upadków, w którym aktorzy mają przestrzeń, by rozwinąć skrzydła. I choć widzimy ich w skrajnych stanach, nie czuć tu przerysowania czy szarży. Zendaya pokazuje, że jest aktorką wybitną, niebywale wrażliwą z wyczuciem emocjonalnych niuansów. Potrafi być zabawna, ale też niebywale mroczna. Jej Rue przeraża umiejętnością manipulowania, szaleńczym zatopieniem w narkotykowym ciągu, ale też porusza kruchością i samotnym przeżywaniem upadku. Zresztą całą aktorska ekipa zasługuje na uwagę: Schafer ujmuje szczerością, Elordi dodaje swojemu bohaterowie psychopatycznego rysu, Sweeney ujmuje dziewczęcą naiwnością i erotyczną energią, a Demie balansuje na granicy delikatności i bycia urodzoną wredną dziewczyną. Wszyscy tworzą niesamowitą mieszankę wybuchową, od której nie można oderwać oczu.

Euforia powraca w wielkim stylu i udowadnia, że jest jedną z najbardziej wciągających produkcji ostatnich lat. Levinson pełnymi garściami czerpie z rzeczywistości, uważnie obserwuje szalony świat pełen instagramowej sztuczności i tworzy kontrolowany chaos. W 2. sezonie jest jeszcze bardziej intensywnie, mrocznie i poruszająco. Obok tego serialu nie można przejść obojętnie.

PS Czwarty odcinek jest czymś niesamowitym i zapewnia prawdziwy roallercoaster emocji. To mój ulubiony epizod z tej serii. 

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply