Uczuciowy trójkąt zatopiony w świecie przyszłości miał w sobie potencjał na powiew świeżości na rodzimym rynku. Niestety Dziewczyna i kosmonauta cierpi na wszystkie netfliksowe bolączki: słaby scenariusz, pretekstowi bohaterowie i banalna historia. Liczyłam na coś więcej niż miłosne zawirowania. Dostałam feministyczną wypowiedź, w której kosmos stanowi tylko tło i tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia. 

Marta (Vanessa Alexander) wraca do Polski z Londynu i jest gotowa, by rozpocząć nowe życie. Od razu wpada w oko dwóm pilotom: Bogdanowi (Jakub Sasak) i Niko (Jędrzej Hycnar). Młodość rządzi się swoimi prawami. Dziewczyna nie chce od razu podejmować decyzji i radośnie hasa między dwoma kawalerami, sprawdzając, co mogą jej zaoferować. Przyjaciele zaczynają ze sobą rywalizować o względy Marty. Sytuacji nie ułatwia ich profesja, bowiem obaj stają przed wyzwaniem i okazją, która trafia się tylko raz w życiu – Rosjanie przygotowują tajną misję, w której będą testować możliwości hibernacji. Polscy piloci okazują się świetnymi kandydatami do lotu w kosmos. Bogdan i Niko będą musieli zawalczyć o swoje marzenia i podjąć decyzję, co jest dla nich ważniejsze miłość czy kariera. 

Przeczytaj także: U mnie czy u ciebie?

To jedna z osi czasu, na które rozgrywa się opowiadana historia. Bartosz Prokopowicz zabiera nas również w przyszłość. Po 30 latach od wylotu i straconej nadziei na powrót na Ziemię, na radach pojawia się statek Niko. Mężczyzna wraca do Rosji i okazuje się, że nie postarzał się ani o jeden dzień. Tymczasem Marta (Magdalena Cielecka) ułożyła sobie życie z Bogdanem (Andrzej Chyra), wciąż tęskniąc za swoją prawdziwą miłością. Uczuciowy trójkąt odżywa, a w tle mamy rozgrywki wielkiej korporacji, która liczy na to, że z przypadkowego eksperymentu uda jej się wyciągnąć ogromne korzyści. 

Choć oś dramaturgiczna wygląda interesująco na papierze, całość rozmywa się w dłużyznach na ekranie. Zagrożenie wobec Niko nie wzbudza żadnych emocji. Marta miota się ze swoim uczuciami. Bogdan snuje się bez przekonania niczym zbity pies, błagając o miłość. Czy ci bohaterowie wzbudzają sympatię? Czy chcemy kibicować im w drodze do szczęścia? Mam wrażenie, że nieszczególnie, głównie dlatego że nie ma między nimi żadnej chemii. Wszystko, co oglądamy na ekranie jest mocno umowne, rozpisane na bardzo prostych kontrastach i zestawieniach, a całości brak nutki ekscytacji. Wątek podróży w kosmos został potraktowany pretekstowo i momentami brak mu logiki. We wszystko musimy wierzyć na słowo i szkoda, że sześć odcinków nie wykorzystuje czasu, by zbudować zaangażowanie. Serial powoli się rozkręca, a finał pozostawia wiele do życzenia.

Przeczytaj także: Emily w Paryżu

Jedną z mocniejszych stron Dziewczyny i kosmonauty jest obsada – szczególnie młody tercet: Alexander, Hycnar i Sasak. Aktorzy starają się wykrzesać coś ze swoich postaci, budując portrety młodych ludzi, którzy wkraczają w dorosłość, a całe życie jest przed nimi. Mężczyźni prężą muskuły, zdobywają się na romantyczne gesty, a Marta przyciąga dziewczęcością i czystą radością smakowania życia. Wszystko jest pełne entuzjazmu i młodzieńczej energii, a bohaterowie sprawiają wrażenie, że nic nie jest w stanie ich zatrzymać.

Nieco gorzej wypadają bohaterowie w przyszłości – dialogi między Andrzejem Chyrą a Magdalena Cielecką przyprawiają o dreszcze. Trzeba przyznać jednak, że świetnie im idzie granie małżeństwa w kryzysie. Sporo postaci drugoplanowych staje się tylko figurami, które wypełniają fabułę i na próżno szukać w nich głębi. Nadia (Daria Polunina), rosyjska badaczka, potrzebuje Niko, by walczyć o swoje zdrowie, minister Rewicz (Magdalena Boczarska) jest niczym służbistka rodem wyjęta z PRLu, która odhacza boks z bohaterką LGBTQ, a Karolina (Zofia Jastrzębska/Anna Cieślak) sprawdza się jako głos rozsądku.

Dziewczyna i kosmonauta pokazuje świat przyszłości i trzeba przyznać, że scenografią i zdjęcia przyciągają uwagę. Ten serial prezentuje się bardzo dobrze wizualnie. Przyjemnie patrzy się na świat, który pełen jest ułatwień stworzonych przez sztuczną inteligencję, ale wciąż jest bliski temu, co obserwujemy za oknami. Prokopowicz nie daje ponieść się fantazji, a to tylko dodaje wiarygodności przedstawionemu światu. Szkoda tylko, że twórcy nie zdecydowali się na nieco bardziej wyraziste rozłożenie akcentów między delikatnym romansem, a kosmiczną przygodą, która powinna mrozić krew w żyłach. 

Przeczytaj także: Wielka woda

Ten serial jest pełen dobrych pomysłów i zmarnowanego potencjału. Główna bohaterka stoi między dwoma mężczyznami i musi zaufać swoim uczuciom, by podjąć dobre decyzje na przyszłość. Dziewczyna i kosmonauta skręca w ten sposób w stronę melodramatu, w którym miłość nie może zostać w spełniona. I choć całość ma sporo feministycznego wydźwięku, a szczęście Marty nie zależy tylko od męskiej aprobaty, finał pozostawia wiele do życzenia. Mogło być dobrze, a wyszło jak zwykle. Dobry pomysł zmarnowany na dłużyzny, pretekstowych bohaterów i źle rozłożone akcenty.

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply