-daję 6 łapek!

Temat pedofilii w Kościele jest nieustannie głośny od kilku lat. Ukrywanie księży odpowiedzialnych za molestowanie, przesyłanie ich z parafii do parafii i unikanie odpowiedzialności to zachowania, z których coraz częściej chce się rozliczyć kapłanów. Spotlight pokazywał dziennikarskie śledztwo, dzięki któremu wychodziły na jaw sprawy pedofilii, Kler opowiada o grzechach kościoła i kapłanów, a głośny film Tylko nie mów nic zwracał się w stronę ofiar. Podobnie czyni François Ozon w Dzięki Bogu. To film o walce pokrzywdzonych o sprawiedliwość i spokojne sumienia.

Dzięki Bogu
Dzięki Bogu: Nierówna walka z Kościołem

Francuski reżyser tworzy film, który jest ważny i potrzebny. Szkoda, że forma produkcji pozostawia wiele do życzenia i w pierwszej połowie potrafi zniechęcić, znudzić i zmaltretować. Żmudny proces dochodzenia prawdy, ubiegania się o spotkania w kurii i walka o sprawiedliwą karę przypominają pasmo niekończących się odroczeń, przesunięć, przemilczeń i opóźnień. Alexandre Guérin (Melvil Poupaud) po 30 latach otwarcie mówi o tym, że był molestowany przez Bernard Preynat (Bernard Verley), a film zamienia się w opatrzoną obrazkami powieść epistolarną. Taka narracja od listu do listu staje się niezwykle męcząca i coraz trudniej podążać z zaangażowaniem za bohaterem domagającym się emocjonalnego zadośćuczynienia.

Przeczytaj także: Ból i blask

Ozon nie pozostawia swojego bohatera samego. Do jego walki dołączają kolejne ofiary księdza Preynata i jego rodziny. Kiedy akcja przestaje się skupiać na kontaktach z kardynałem, a zwraca większą uwagę na stowarzyszenie założone przez mężczyzn i ich wolę walki, by zwrócić uwagę na problem przez lata zamiatany pod dywan. Wydawać by się mogło, że dowiemy się czegoś więcej o psychologii bohaterów, ale reżyser daje się wpędzić w pułapkę subtelnych schematów. Mamy wojownika, który wyrusza na misję, zwykłego mężczyznę ze spory wsparciem rodziny, a także przegranego, który nie może poradzić sobie w dorosłym życiu. 

Dzięki Bogu

Dzięki Bogu bywa interesujące, skupia się na mozolnym i bezskutecznym działaniu bohaterów, obnażając błędy popełniane przez hierarchów Kościoła, ale momentami nieudanie próbuje zdjąć ciężar emocjonalny poprzez humor. Ozon dorzuca dziwne żarty, próbuje rozładować napięcie, ale wypada to nieco niestosownie. Poruszany temat wywołuje gęsią skórkę, ale nie odkrywa niczego, czego nie wiedzieliśmy do tej pory.

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply