– daję 3 łapki!

Telewizyjny film o świętym, który potrafi zanudzić na śmierć banalną narracją i nieprzekonującymi inscenizacjami. Dwie korony to – być może – wielkie ambicje niknące w wielogłosie inspiracji, styli i dokumentalnych form. Michał Kondrat chciał wyjść poza ramy dokumentalnego opowiadania, ale boleśnie się w nich zakleszczył, nudząc szkolną pogadanką. Szkoda, ponieważ na warsztat wziął historię życia Maksymiliana Kolbe – fascynującej postaci w pełni oddanej misji głoszenia Słowa Bożego nie tylko w Polsce, ale także na świecie.

Dwie korony

Dwie korony

To, co przyciąga w filmowej opowieści jest przede wszystkim zasługą „gadających głów”. Można się dziwić, że te fragmenty intrygują. Szczególnie, iż filmowcy starają się odejść od tak banalnej i wtórnej formy. Jednak goście zaproszenie do tego projektu przez Kondrata mają dar ciekawego opowiadania. Zakonnicy próbują przybliżyć widzom zasady działania panujące w Niepokalanowie. Opowiadają o życiu codziennym w klasztorze i innowacyjnym podejściu Kolbe do komunikowania się z wiernym przez media. Przybliżają wygląd misji i lata pracy w Japonii oraz zwierzają się z traumatycznych przeżyć w Auschwitz. Przedstawiają w ten sposób człowieka z krwi i kości, który był obdarzony niezwykłą duchowością i szacunkiem wobec bliźniego. Niestety momenty, w których udaje się wzbudzić zainteresowanie, zostają przerwane przez fabularne inscenizacje z nienaturalnym dialogiem i podniosłymi słowami.



Dwie korony momentami przypominają program Bogusława Wołoszańskiego w nieco groteskowym wykonaniu z domieszką podniosłej aury. Kondrat stara się chronologicznie przedstawić życie Maksymiliana Kolbe od najmłodszych lat, kiedy odważnie zadawał pytania o Boga i rozumienia wiary aż po śmierć w obozie koncentracyjnym, ale traktuje swojego bohatera ze zbytnią nabożnością. Podniosła atmosfera karze nam upaść na kolana, przez co postać ojca Maksymiliana staje się jednowymiarowa (głównie w inscenizacjach).

Dwie korony

Dwie korony

Film Michała Kondrata przypomina nachalną lekcję, z której chcemy się urwać. Choć narracja jest momentami męcząca, cierpliwy widz będzie potrafił odnaleźć interesujące go fakty, a po seansie sięgnąć do życiorysu Ojca i uzupełnić swoją wiedzę. Dwie korony mają swoje mocne strony i są to głównie wywiady z osobami duchownymi i świeckimi, ale trudno im zatrzeć złe wrażenie po nadmiernie natchnionym Adamie Woronowiczu i całej plejadzie polskich aktorów (m.in. Antoni Pawlicki, Marcin Kwaśny, Cezary Pazura, Maciej Musiał), która bez przekonania bawi się w teatr.

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply