Film religijny bez nachalnej duchowości może się udać. Choć wciąż plasuje się wśród przeciętniaków ze średniej półki, Dotknij nieba to pełna wzruszeń opowieść o wierze, nadziei i nawróceniu. Andrew i Jon Erwin przedstawili historię życia Barta Millarda – wokalisty religijnego zespołu MercyMe, który stworzył niekwestionowany przebój.I can only imagine gościł na pierwszych miejscach amerykańskich list przebojów, nawet w stacjach stricte rozrywkowych.
Celebracja codzienności i zwyczajności wiary.
Bart (J. Michael Finley) nie miał łatwego życia. Wychowywany przez zagubioną matkę i ojca despotę nieustannie był upokarzany i karany za swoją pasję, wyobraźnię i dziecięcą beztroskę. Pewnego dnia został opuszczony przez mamę i musiał dorastać z pełnym wyrzutów, agresji i rozczarowań mężczyzną. Dennis (Dennis Quaid) przelewał na syna wszystkie swoje frustracje i złość za życiowe porażki. Chłopak, w miarę dorastania, starał się sprostać wymaganiom i realizować niespełnione marzenia ojca. Jednak po niebezpiecznej kontuzji, podczas gry w futbol, musiał zrezygnować z kariery sportowca i poszukać nowej drogi. Trafił na zajęcia muzyczne i wkrótce dostał główną rolę w musicalu. Stłumiona w dzieciństwie pasja odżyła na nowo i stała się bodźce do stworzenia zespołu.
Chłopak wychowywany w toksycznym środowisku szukał oparcia w Bogu. Podążał za swoją dziewczyną, Shannon (Madeline Carroll), którą poznał na jednym z obozów religijnych dla dzieci, i starał się żyć w zgodze ze sobą. Swoje uczucia wyrażał poprzez muzykę i uparcie dążył do osiągnięcia sukcesu. Wielki przełom nadszedł, kiedy jego ojciec zachorował i przeszedł duchową przemianę – stał się idealnym ojcem, którego zawsze brakowało Bartowi.
Dotknij nieba opowiada o duchowości, podążaniu własną drogą, ale przede wszystkim o trudnych relacjach rodzinnych. Bracia Erwin nie do końca radzą sobie z ciężarem opowiadanej historii. Na szczęście nie popadają w wysokie tony, nie próbują manipulować uczuciami, ale brakuje im lekkości i spójności. Scenariusz wypełniają dziury logiczne, a ludzkie relacje pojawiają się znienacka i niemal natychmiast osiągają wyższy stopień wtajemniczenia.
Najważniejszą postacią całej historii jest uroczy Bart, który rozczula jak słodki dzieciak, ale nie do końca przekonuje jako pełen buntu i tłumionych emocji nastolatek. Cała fabuła jest tylko pretekstem do przedstawienia finalnej piosenki, a Dotknij nieba najbardziej wzrusza w kilku scenach pomiędzy ojcem i synem. O ile chcemy wierzyć w przemianę Dennisa i wiemy, że miała ona rzeczywiście miejsce, trudno zrozumieć jego zachowanie prezentowane na ekranie.
Dotknij nieba opiera się na wielu skrótach fabularnych, buduje jednowymiarowe postaci i opowiada letnią historią burzliwego życia. Wzrusza tylko momentami i broni się tylko powściągliwością w prezentowaniu głębokiej i prawdziwej wiary. Coś, co z łatwością mogło posłużyć jako hymn uwielbienia i pochwały braterskiej i duchowej postawy, celebruje codzienność i zwyczajność wiary. To w miarę dobrze podana przypowieść o nawróceniu i zbawiennej sile muzyki.