Jeden z lepszych filmów, jakie do tej pory udało mi się zobaczyć na tegorocznym festiwalu Sundance. „DJ Ahmet” to coming of age na macedońskiej wsi. Rozprawa o żałobie i pierwszych miłościach, a także kulturze, która dusi i nie pozwala rozwinąć skrzydeł.
Ahmet siedzi w szkolnej ławce, kiedy zostaje wyczytane jego nazwisko. Ojciec postanawia zabrać go ze szkoły, by powierzyć mu część z domowych obowiązków. Po śmierci mamy, chłopak zostaje sam z młodszym bratem i ojcem, który wyrażanie emocji uważa za największą zbrodnię. Nowa rzeczywistość nie jest usłana różami, ale Ahmet robi, co może, by w ponurym świecie odnaleźć trochę barw.
Czytaj także: Niech to diabli!
Stara się spełniać oczekiwania ojca, zajmuje się owcami i otacza ramieniem Naima. Młodszy brat nie potrafi poradzić sobie ze stratą. I choć bacznie obserwuje rzeczywistość, postanawia nie uczestniczyć w niej – przynajmniej werbalnie. Wycofanie chłopca wzbudza w ojcu wiele negatywnych emocji. Postanawia wymusić na nim pierwsze słowa i zabiera go na wątpliwą terapię. Ahmet ma w sobie więcej zrozumienia i czułości, ale jego weto wobec ojca nie ma żadnego znaczenia.
Nastolatek stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości, gdzie temat matki staje się tabu, a muzyka, która dawała jej wiele radości, nie może rozbrzmiewać w rodzinnym domu. Gdyby jeszcze tej emocjonalnej huśtawki było mało, Ahmet zakochuje się w dziewczynie z sąsiedztwa, która jest już obiecana innemu.
Czytaj także: Balkoniary
“DJ Ahmet” jest uroczą opowieścią o sile muzyki, ale też o czasie, który potrafi leczyć rany. Unkovski mówi o prostych sprawach, ale z dużą dozą wdzięku i humoru. To takie ciepłe kino, w którym chce się zatopić. Rozprawa o rodzinie, męskim pierwiastku i nieumiejętności wyrażania uczuć. To też rzecz o strachu. Ojciec boi się okazać słabość, Ahmet ojca i kulturowych ograniczeń, a Naim nowego życia bez mamy. Reżyser próbuje oswajać lęki i pokazuje, że najważniejsza jest pomocna dłoń i po prostu ciche wsparcie.
daję 7 łapek!