– daję 6 łapek!

Damsel to wariacja na temat gatunku, jakim jest western. To pomieszanie slapstickowej formuły, brutalnością Dzikiego Zachodu i zalążka kobiecej emancypacji. Bracia Zellner zbliżają się swoim filmem do Slow West i Bone Tomhawk, ale gubią się gdzieś po drodze w tym, co tak naprawdę chcą opowiedzieć. Dostajemy dwie nierówne połówki, w których pierwszej skrzypce grają błędny rycerz – Samuel Alabaster (Robert Pattison) oraz zaradna Penelope (Mia Wasikowska).

Damsel

Damsel

Na pustkowiu siedzi dwóch mężczyzn. Żar leje się z nieba, dookoła ogromne i puste przestrzenie. Czekają na dyliżans, który zabierze ich z tego odludzia wprost w utęsknione ramiona cywilizacji. Zmęczony ksiądz pozbywa się swoich przymiotów i zdesperowany ucieka w siną dal, przekazując pałeczkę nawracania Indian młodemu mężczyźnie. Po kilku latach powracamy do naszego bohatera, który wiedzie bezpieczne życie w jednej z wiosek. Jego beztroskę przerywa pojawienie się Samuela z misją odnalezienia zagubionej narzeczonej. Ksiądz, jako towarzysz drogi, ma być obecny w chwili odbicia porwanej Penelope i szybko odprawić ceremonię zaślubin.

Zellnerowie bawią się schematami tego, co męskie i kobiece. Samuelowi daleko do nieustraszonego kowboja, który pokona każdego przeciwnika. Z bronią i gitarą na plecach, podróżując z kucykiem, przypomina zagubionego chłopca wyruszającego na obóz w lesie. Będą ogniska, męskie rozmowy i miłosne ballady. Romantyczny mit rozkwita w pełni, kiedy błędny rycerz wyrusza na ratunek swojej ukochanej z jej fotograficznym portretem na sercu. Kiedy odnajduje Penelope, role się odwracają, a urocza dziewczyna nie zamierza być trofeum w męskich rękach. O ile do tego momentu film był zabawny, intrygował swoim podejściem do rekonstrukcji schematów i przaśnością bohaterów, w drugiej części zaczyna nieco błądzić po omacku.

Damsel

Damsel

Wyzwolenie się Penelope od męskich oczekiwań na moment zawiesza fabułę w miejscu, a podjęte przez Zellnerów kroki prowadzą do rozczarowania przewidywalnością zachowań bohaterów. To, co zaskakiwało na początku i potrafiło wywołać szczery śmiech, ustępuje miejsca przedłużonej o wędrówce z kucykiem przez prerię. Lęk przed samotnością dyktuje radykalne rozwiązania, a kobieta przestaje być zabawką w męskich dłoniach. Damsel chciał być filmem przewrotowym, rozsadzać patriarchalne przyzwyczajenia, ale po początkowym galopie, szybko łapie zadyszkę i zwalnia tempo.

Damsel to intrygująca koncepcja i radosna zabawa. Szkoda, że lekki śmiech i puszczanie oka do widowni nie przetrwało do końca, przez co seans kończy się z uczuciem rozczarowania i zmarnowanego potencjału. Mimo wszystko produkcja braci Zellner zasługuje na uwagę – krew się leje jak przystało na dobry western, Pattison zawodzi piosenki o miłości, a Wasikowska pokazuje, że drzemie w niej siła. Przyjemna przejażdżka na małym i uroczym kucyku.

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply