– daję 7 łapek!

Bodo Kox potwierdza, że potrafi tworzyć swoje odrębne i spójne światy, w które chce się zatopić. Futurystyczny melodramat, love story w korpoświecie i sci-fi o podróżach w czasie. Człowiek z magicznym pudełkiem to film, którego nie da się scharakteryzować jednym słowem. Wizualnie dopracowany, z genialną muzyką Sandro Di Stefano opowiada historię XX-wiecznego romantyka i współczesnej samowystarczalnej feministki. Pozornie niedopasowani mają szansę stworzyć duet idealny.

Człowiek z magicznym pudełkiem

Człowiek z magicznym pudełkiem

Patrzymy na Warszawę w 2030 i 1952 roku. Stolica z przyszłości jawi się jako szare i opresyjne miejsce, rządzone przez agentów klękających pod krzyżem i pozbawioną emocji policjantkę z broszkę. To świat zagrożenia, inwigilacji i osamotnienia. Adam (Piotr Polak) przepływa łodzią przez Wisłę i niczym po przekroczeniu wód Styksu wkracza do nowej rzeczywistości. Służby specjalne znajdują mu mieszkanie i pracę, żeby mógł wieść statyczne, szare życie. Jako sprzątacz w biurowcu znajduje się najniżej w korporacyjnej hierarchii, dlatego zauroczenie pracującą na najwyższym piętrze Gorią (Olga Bołądź) jest co najmniej fatalne. Dzentelman nie ustaje w staraniach, choć kobieta niezwykle jasno mówi o tym, że jedyne na co może liczyć to przyjacielski seks.



Bodo Kox zderza ze sobą dwa charaktery. Pokazuje dwa porządki i udowadnia, że wciąż pragniemy bliskości drugiej osoby. Goria i Adam zostają wplątani w złożony system, nie chcą go obalać, ale wyrwać się z ograniczeń, które zostały im nałożone. Reżyser Dziewczyny z szafy wbija polityczne szpile, lecz to jego wizjonerstwo i rozmach stają się najbardziej atrakcyjne. Niezwykle dobrze dobrana obsada – surowa i naznaczona smutkiem Olga Bołądź, fenomenalny Piotr Polak i coraz bardziej zaskakujący Sebastian Stankiewicz – czyni tę historię wiarygodną.

Człowiek z magicznym pudełkiem

Człowiek z magicznym pudełkiem

Człowiek z magicznym pudełkiem to sci-fi jakich niewiele w Polsce. Kox dobrze odrobił lekcje z gatunku i potrafi tworzyć intrygującą atmosferę. Choć jego film momentami cierpi na nadmiar koncepcji – androidy, zaginanie czasoprzestrzeni i hibernacja – daje niesamowity powiew świeżości. Ten film, pomimo kilku niedoskonałości, to prawdziwa wizualna petarda. Jest pesymistycznie, ale z nutą nadziei. Magia kina w prawdziwym wydaniu.

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply