– daję 5 łapek!

Jestem usatysfakcjonowana – to był udany seans. Mogę nawet przyznać, że było lepiej niż się spodziewałam. „Czas polowania” to niezobowiązująca karykatura filmów grozy opartych na przemocy i ociekających krwią.

Kadr z filmu „Czas polowania”.

Warren Novak (Martin Dingle Wall) pogrzebał swoje życie. Także i jego społeczeństwo już pogrzebało – przesiaduje samotnie w swojej dziurze i jest bliski zapiciu się na śmierć. Alkohol, narkotyki, zabawa bronią. Kiedy przypadkiem zabija dwóch typów spod ciemnej gwiazdy – musi wiać.

Degenerat obiera za cel Meksyk. Rusza w długą podróż ku granicy, ale tajemniczy „oni”, którzy mieli wskazać mu miejsce docelowe, zamilkli i nie oddzwaniają z nowymi informacjami. Dlatego Warren postanawia zostać w przygranicznej osadzie, dopóki nie otrzyma oczekiwanych instrukcji.

Kadr z filmu „Czas polowania”.

Bedford Flats to niewielkie miasteczko założone przed laty przez korporację, od której wzięło swoją nazwę. Żyjący na odludziu mieszkańcy tworzą hermetyczną społeczność, w której wszyscy się znają i kontrolują nawzajem swoją codzienność. Wiekowy szeryf Burnside (Gary Sturm) zawsze ma krzepiące słowo na dzień dobry dla swoich owieczek, a jednostki, które nie podporządkują się ogółowi, czeka brutalne wykluczenie.

Kiedyś był to ośrodek myśliwski. Teraz zwierzyny już nie ma, ale miejscowa ludność wciąż czuje zew łowów we krwi. Dlatego raz do roku w Bedford Flats urządzane jest polowanie na ludzi…

Kadr z filmu „Czas polowania”.

„Czas polowania” nie porywa efektami specjalnymi, ale broni się przyzwoitą grą aktorską. Ma głupkowatą fabułę, ale próbuje przemycić brutalną prawdę na temat kondycji współczesnej cywilizacji. Szeryf tłumaczy swojemu ograniczonemu mentalnie wnukowi (Kenny Wormald), że w wielkich miastach ludzie pozwalają swoim problemom umierać powoli i w męczarniach – przykład pijanego bezdomnego na bruku w teksańskim Dallas. Tymczasem w Bedford Flats wspaniałomyślnie eliminuje się objawy słabości szybko.

Czy mieszkańcy szalonego miasteczka znaleźli receptę na szczęście bez skazy? Niestety, w „Happy Hunting” próżno nam szukać happy endu…


Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!

[R-slider id=”2″]

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply