Kobiety, które podążają za swoimi pragnieniami i nie dają się wcisnąć w schematy, wzbudzają skrajne emocje. Wychowane w społecznych ramach powinności nie powinny poza nie wychodzić. W Chłopach Doroty i Hugh Welchmanów gromada pokazuje swoją siłę, skutecznie krępując wszystko to, co nie mieści się w uznawanych przez nią normach. Nowe odczytanie reymontowskiej powieści zdaje się być zbyt jednostronne, ale dobrze rozpisany trójkąt miłosny nadal potrafi poruszać duszę i serce.

Chłopi: kino wizualnie spełnione

Twój Vincent był zaledwie wprawką przed rozbuchanymi Chłopami. To co udało się w tamtym filmie to robiąca niesamowite wrażenie forma. Przy braku zajmującej historii, produkcja traciła zainteresowanie po kilku minutach. Abstrakcyjne obrazy Van Gogha pobudzały wyobraźnię, ale odciągały od rzeczywistości. Tu Welchmanowie wzięli na warsztaty klasykę polskiej literatury i w skondensowanej formie zmieścili intensywne emocje w dwugodzinnej opowieści. Obrazy olejne inspirowane malarstwem Młodej Polski ożyły, zabierając widzów w podróż do społeczności pełnej przywar, ale też małych radości. 

Chłopi to przede wszystkim audiowizualny spektakl, który wciąga widzów w sam środek opowieści. Muzyka stworzona przez Łukasza L.U.C. Rostkowskiego staje się integralną częścią obrazu, czy to jako porywające piosenki podczas zabaw i wesela, czy towarzysząc bohaterom w codziennych czynnościach. Dźwięki wypełniają wiejską przestrzeń i nadają rytm zachowaniom postaci. Zmieniają – niczym pory roku – nastrój Lipiec, przechodząc od radosnych wiosennych treli do ponurej i pełnej grozy zimy. Wypełniają przestrzeń i dopełniają wszystko to, co pięknie skomponowane wizualnie. Welchmanowie doskonale czują się w tej formie. Sprawili, że służy ona opowieści, a nie przykrywa narracji rozbuchanymi ozdobnikami. Tu liczy się snucie historii w barwnym celebrowaniu wiejskiej kultury i obyczaju.

Przeczytaj także: Turkusowa sukienka

Niemożliwym wydawało się zmieszczenie tysiącstronnicowej powieści w niespełna dwugodzinnym filmie. Chłopi stają się syntezą tego, co najważniejsze, ale też przybierają mocno kobiecy punkt widzenia. Pory roku się zmieniają, kobiety wspólnie spędzają ze sobą czas czy to w polu, czy w domowym zaciszu. Wspólnie wymieniają się wiedzą i doświadczeniem, ale też plotkują, dając ujście swoim uprzedzeniom i animozjom. Jagna (Kamila Urzędowska) staje się w tej opowieści nieco naiwną dziewczyną, która kocha Antka (Robert Gulaczyk), ale za mąż musi wyjść za Borynę (Mirosław Baka). Uwikłana w miłosny trójkąt, podążająca za porywami serca, trafia na usta całej wiejskiej społeczności. Lipcowa piękność staje się obiektem pożądania, ale i zazdrości. Jej uroda i łatwowierność doprowadzają ją do zguby. To nie ona uwodzi, ale zostaje zwiedziona na manowce, wierząc w to, że zakazany owoc, po który sięga, może przynieść jej spełnienie. Welchmanowie pokazują, że społeczność nie wybacza, nie stosuje taryfy ulgowej i z pewnością wyrzuci poza nawias tych, którzy łamią bezpieczny status quo.

Kamila Urzędowska, Robert Gulaczyk i Mirosław Baka to doskonałe trio, które aż kipi od emocji. Aktorzy wypełniają tę malarską formę swoimi uczuciami. Sprawiają, że z dużym zaangażowaniem chce się podążać za bohaterami. Nie potrzebują wielu scen, by nadać im charakteru i odpowiednio ustawić na fabularnej osi. Ich sceny tańca na długo pozostaną w pamięci. Obok tego fenomenalnego trójkąta na uwagę zasługuje również Sonia Mietielica wcielająca się w Hankę. Ma w sobie niesamowitego pazura, ale też podskórną delikatność.

Chłopi to kino spełnione na każdej płaszczyźnie, od którego nie można oderwać wzroku. Wizualna uczta, która potrafi przeprowadzić widza przez różne emocjonalne stany. Nie zabraknie euforii, złości czy przeszywającego smutku. Welchmanowi pozwalają przeżyć filmowe katharsis. Takiej sztuki poszukuję. Taką sztukę chcę oglądać.

daję 8 łapek!

Related Posts

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Leave a Reply