– daję 5 łapek!
Grecki film miał być komedią, ale bawi stosunkowo rzadko. Pojawiają się w nim też sceny przedstawiające zachowania bohaterów wręcz żenujące. Krótka piłka: jeżeli gustujesz w niewymagającym kinie Hollywood i kręcą Cię przede wszystkim filmy akcji z Sylvestrem Stallone czy komedie z Adamem Sandlerem – to grecka hybryda chyba nie będzie dla Ciebie.
Bardzo długie pierwsze ujęcie przywiodło mi na myśl „Wielkie piękno”. Rzeczywiście „Chevalier” dzieli styl prowadzenia kamery, kontrastów czy dialogów z dziełem Paolo Sorrentino. Wytwór greckiej reżyserki to jednak zupełnie inna bajka.
Kilku mężczyzn podróżuje luksusowym jachtem. Łączą ich różne relacje. Dwaj sypiali z tą samą kobietą, ktoś jest czyimś teściem, inni przyjaźnią się od lat… Morze Egejskie będzie świadkiem dziwnych konsekwencji tych koligacji. Nie bez znaczenia jest także oczywiście to, że grupa wędkarzy składa się z nietuzinkowych indywiduów. Na przykład Dimitris kolekcjonuje kamienie. Ma ich dziesiątki. Kiedy bierze kąpiel, jego maleństwa obserwują właściciela z poziomu wanny, gdy ten snuje mrzonki o odnalezieniu kamienia mającego idealny kształt kuli.
Duże zagęszczenie testosteronu na metr kwadratowy nie może nie pobudzić niepohamowanej chęci rywalizacji. Zaczyna się niewinnie. Mężczyźni porównują się do zwierząt. Jeden przypomina pandę, bo „jest dobry i ma ciemne oczy”. Pada pytanie: „Czym byś był, jeśli byłbyś owocem?”. A którym stanem USA? Gra za grą, kolejne pytania. Stwierdzenie „nie jesteś lepszy od nas – jesteś tylko najlepszy w tej grze” sprowokowało rozważenie konieczności wyłonienia obiektywnie najlepszego.
W końcu zostają nakreślone zasady gry, która ma wyłonić spośród znajomych najlepszego we wszystkim: „Oceniamy się we wszystkim, co robimy. Jak mówimy: cicho, głośno. Jak się śmiejemy, czemu chodzimy a nie siedzimy, jak myślimy”. Wygranemu – najlepszemu – przypadnie pierścień Chevaliera.
Absurd. Każdy z bohaterów ma notatnik z ocenami. Zwraca się uwagę na wszystko. Gotowanie, sprawność fizyczna, erekcja, rozmowa telefoniczna, poziom cukru we krwi. Padają noty za źle podciągnięte spodnie. Mężczyźni zakradają się do siebie nawzajem w nocy i oceniają swoją sylwetkę, sposób spania, chrapanie, bieliznę.
Film ma specyficzną narrację. Jest powolny i – kolokwialnie mówiąc – rozmemłany. W znacznej części przegadany, by wreszcie trochę widza do siebie przekonać i zainteresować. Jednak sympatię do Greków zaczynamy czuć zdecydowanie za późno.
Czy Athina Rachel Tsangari wiernie odtworzyła charakter przedstawionych w filmie relacji? Zgłębiła tajemnice męskiej psychiki? Kobieta sprostała wyzwaniu obnażenia męskich kompleksów i sposobów na dowartościowanie się?
Nie wiem.
Powiedziano mi za to jak przyrządzić smażone kalmary czy gruszki z rukolą zawijane w prosciutto. Poznałam też intrygującą prawdę życiową zawoalowaną w słowach: „Za bardzo przywiązujesz się do kamieni. Kamienie są – kamieni nie ma. Pojawiają się kolejne, kiedy ich nie oczekujesz”.