– daję 7 łapek!

Obraz z pozoru niepozorny. Niezwykły w swej zwyczajności. Powolny i wolny – od fałszu, nadmiernej egzaltacji, nieodwołalnych osądów, natrętnego moralizowania. Bez zwrotów akcji, a będący zwrotem ku alternatywnej rzeczywistości pełnej słodyczy i goryczy.

Kadr z filmu „Captain Fantastic”.

„Captain Fantastic” to film-przypowieść. Jeden z takich, który nie trafi do każdego widza, a niektórym zaprze dech w piersiach.

Pewne małżeństwo postanowiło wychowywać swoje dzieci z dala od cywilizacji. Para gardzi wszechobecnym zepsuciem, wyścigiem szczurów, prostotą relacji. Negują wiele spośród powszechnych dobrodziejstw świata – od chemicznie przetworzonej żywności po wszelkiego rodzaju religie.

Rodzina żyje w odosobnieniu, w zgodzie z naturą i we wzajemnym szacunku. Sześcioro dzieci poddawanych jest zarówno treningowi ciała jak i umysłu. Kiedy Vespyr trafia do szpitala, lekarz zauważa ze zdziwieniem, że jej ciało wykazuje odporność rosłego mężczyzny. To wynik regularnych ćwiczeń siłowych, wyścigów, wspinaczek wysokogórskich…

Z kolei kilkuletnia Zaja nie tylko wiernie recytuje Deklarację niepodległości Stanów Zjednoczonych, ale też potrafi przytoczyć jej treść własnymi słowami, wykazując się głębokim rozumieniem kolejnych akapitów.

Dzieciaki wydają się być specjalistami z zakresu chemii, fizyki i biologii, mówią w kilku językach, potrafią same o siebie zadbać – a jednak są w pewnym sensie ułomne.

Kadr z filmu „Captain Fantastic”.

„Captain Fantastic” jest przyjemny w odbiorze. To obraz pełen kolorów, ciepły, czarujący dźwiękami. Prezentuje utopijną alternatywę dla powszechnej codzienności, a jednak robi to w sposób tak wiarygodny i nienachalny, że jest w stanie przekonać widza do słuszności poczynań szalonego (?) ojca.

Za kreację głowy rodziny Viggo Mortensen otrzymał nominację do Oscara. Świetną grą aktorską wykazują się także wszyscy dziecięcy aktorzy.

Kadr z filmu „Captain Fantastic”.

Jak bardzo postęp nas niszczy? Czy jest sens próbować wyłamać się z ram, wyskoczyć z pędzącego pociągu? Gdzie znajduje się granica pomiędzy zdrowym rozsądkiem a obłąkaniem? Być świadomym to błogosławieństwo czy przekleństwo? Co by było, gdyby losy Christophera McCandlessa z filmu „Wszystko za życie” potoczyłyby się inaczej i miałby on szansę wdrożyć w życie swoje przekonania i fascynacje?


Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!

[R-slider id=”2″]

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply