8– daję 8 łapek!

Młodość rządzi się swoimi prawami, kiedy zaczyna się eksplorować rzeczywistość, testować swoje możliwości, jak i wytrzymałość najbliższych osób, poszukiwać się własnej drogi, zainteresowań i akceptacji. W kinie o dorastaniu nieustannie towarzyszy bunt, odkrywanie swojej fizyczności czy huczne imprezy. Nastolatki stereotypowo stają się nieokiełzaną destrukcyjną siłą, która skupia się tylko na zaspokajaniu swoich hedonistycznych zapędów („American Pie” czy „Projekt X”).  Skąd tak negatywny obraz? Twórcy pokazują, że jest to okres, któremu towarzyszy nieustanna niepewność, wątpliwości oraz poszukiwanie własnej drogi, wykluwanie się seksualności oraz pytania o sens życia i świata. Coraz częściej młodzież zyskuje refleksyjny wymiar na drodze do poznania siebie. Taki też jest „Buntownik z wyboru” jako kino inicjacyjne o przebywaniu drogi  poszukiwania siebie, będący debiutem scenopisarskim aktorów dojrzałych, ale ciągle poszukujących swojego miejsca w filmowym świecie. To obraz, w którym rzeczywistość odnajduje odzwierciedlenie na ekranie, staje się osobistą wędrówką poprzez doświadczanie, dojrzewanie i odkrywanie swoich zdolności, jaki i języka kina.

buntownik

Gus Van Sant podejmuje się przedstawienia tematu buntu przeciwko wpasowaniu ponadprzeciętnej jednostki w ramy schematu, ale przede wszystkim skupia się na wewnętrznym, duchowym dojrzewaniu człowieka. Will Hunting (Matt Damon) lubi wpadać w tarapaty, wychowywany w rodzinach zastępczych, bez stałej i ciepłej baz, pracuje jako sprzątacz na uniwersytecie, a wieczorami przesiaduje w barach wraz z przyjaciółmi. Odkrycie jego matematycznego talentu przez profesora Geralda Lambeau (Stellan Skarsgard) staje się początkiem walki o własną tożsamość oraz rozliczenie się z lękami i traumami przeszłości w trakcie trwania chroniącej przed więzieniem terapii z Seanem Maguire (Robin Williams).

Patrząc na „Buntownika z wyboru” z perspektywy czasu, nie można zapomnieć o wielkich kreacjach aktorskich Williamsa i Damona, która temu drugiemu szerzej otworzyły hollywoodzkie drzwi do aktorskiej kariery, wpisując go w pewne emploi inteligentnego buntownika. Choć zatracił już tą niewinność poszukiwania i błądzenia, to wciąż staje w opozycji do systemu, tym razem biegając z bronią (seria Bourne’a) czy pokonując przeciwników siłą umysłu i planowania jak w „Ocean’s”, wciąż zachwyca młodzieńczą lekkością. Natomiast Robin Williams po fenomenalnym występie w „Stowarzyszeniu Umarłych Poetów” sprawdza się jako duchowy przewodnik i mistrz, który pomaga odkrywać życiowe drogi. Maguire z pozoru pewny siebie i opiekuńczy, sam staje się w równej mierze beneficjentem spotkań z Huntingiem, przejmując rolę ojca, sam rozprawia się z traumą przeszłości i utratą żony. To w relacji tej dwójki tkwi największa siła podczas eksplorowania znaczenia przyjaźni, miłości czy powinności w wykorzystywaniu otrzymanych talentów, która napędza oś fabularną.

Duet Affleck – Damon pokazał, że przeszłość jest nieodłącznym elementem, który określa nas takimi, jakim jesteśmy obecnie. Nie można odciąć się od korzeni, ale powinno się budować na nich coś nowego i czerpać wiedzę z uprzedniego doświadczenia. Stąd podróżowanie bohatera pociągiem, liczne nawiązania do „Buntownika bez powodu” czy kreacja stylu Chuckiego (Ben Affleck) na Travoltę z „Grease”.  Bohaterowie w „Buntowniku z wyboru” dojrzewają i podejmują decyzje, które są krokiem do następnego etapu życia, tak też jest w rzeczywistości, choć drogi Afflecka i Damona zmierzają w innym kierunku, to wspólnie rozpoczęta filmowa przygoda ciągnie się do dziś.

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply