Komedia romantyczna, w której główną parę gra dwóch mężczyzn, wkracza do mainstreamu. Nicholas Stoller wykorzystuje wszystkie klisze i schematy właściwe temu gatunkowi, ale nie idzie na skróty. Jego “Bros” są pełne ciepła, miłości i kolorowej radości, która płynie z tego, że każdy ma prawo być tym, kim jest.

Przeczytaj także: Bullet Train

Bobby (Billy Eichner) i Aaron (Luke Macfarlane) poznają się w klubie. Intelektualista prowadzący podcast i walczący o powstanie muzeum historii osób LGBTQ+ oraz niebywale umięśniony prawnik wpadają sobie w oko. Umawiają się na randkę, ale żaden z nich nie jest gotowy na budowanie stałego związku. Zresztą są swoimi przeciwieństwami i każdy z nich jest na inny etapie życie. Bobby to niebywała gaduła, ale też waleczny aktywista, który może zakrzyczeć innych swoimi pomysłami i argumentami w podejmowanej dyskusji. Aaron jest nieco bardziej zachowawczy. Pogodzony z losem, który musi wieść – bycie prawnikiem zajmującym się kwestiami spadkowymi nie jest jego karierą marzeń. Zawsze pragnął posiadać własny sklep z czekoladkami, które mógłby kreatywnie pakować. Amor jednak sprawia, że ich drogi się przecinają, a wspólnie spędzony czas rodzi w nich uczucia, do których nie zawsze chcą się przyznać. 

Stoller bawi się formułą komedii romantycznej, podążając wszystkimi znanymi ścieżkami. Nie odkrywa gatunku na nowo, nie stara się go zredefiniować. Zmienia jedynie głównych bohaterów, a to już wystarczy, by powiało świeżością. “Bros” są niczym kolorowe fajerwerki. Dużo się tutaj dzieje, na ekranie oglądamy aktorów LGBTQ+, miłość unosi się w powietrzu, a czytelne odniesienia do kultowych komedii romantycznych (“Masz wiadomość” czy “Dirty Dancing”) przynoszą odrobinę nostalgii. To niebywale zabawna opowieść, która ma do siebie dużo dystansu i czułości. Czuć radość tworzenia i lekkość opowiadanej historii. W końcu geje wychodzą z powielanego przez lata schematu zmęczonych i uciemiężonych bohaterów, którzy ciągle mają pod górkę.

“Bros” zabawnie komentują popkulturę, daleko im do banału. Ten film to prawdziwa oda do miłości i wolności. Hymn na cześć bycia sobą niezależnie od oceny otoczenia. Stoller bawi, przyciąga kąśliwym językiem i umiejętnością obserwacji rzeczywistości. To komedia romantyczna z krwi i kości. Stoller sprawia, że robi się ciepło na sercu.

daję 7 łapek!

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply