Uprzywilejowana biała klasa średnia prowadzi rozmowy o wpływie koloru skóry na tożsamość czy szanse w życiu. Rozprawia o miłości i pragnieniach. Staje się przy tym rozkapryszona niczym niezdecydowana nastolatka, która chciałaby mieć króliczka, ale też nieustannie go gonić. Claire Denis opowiada o trójkącie miłosnym dojrzałych ludzi, którzy zbudowani są z lęków dotyczących przyszłości, skupionych na temacie straconych okazji i zmarnowanego życia. Zapowiadała się wiwisekcja pożądania, a dostaliśmy przegadany melodramat o ludziach, którzy nic nas nie obchodzą.
Przeczytaj także: The Line
Both sides of the blade cierpi na wiele przypadłości, które sprawiają, że ten film jest trudny do zniesienia: niezajmujący scenariusz i pretensjonalni bohaterowie. Denis tworzy nadmuchaną opowieść o trójkącie miłosnym, w którym brak logicznego zaczepienia. Można powiedzieć, że w miłości na próżno szukać sensu, ale mimo wszystko potrzebujemy go, by nadawać naszej rzeczywistości porządek. Sara (Juliette Binoche) i Jean (Vincent Lindon) właśnie wracają z egzotycznych wakacji. Sielanka nie ustaje nawet w Paryżu, a między parą widoczna jest chemia, która nie gaśnie mimo upływu lat. Z czasem dowiadujemy się, że mają za sobą burzliwą przeszłość, a ich związek został zbudowany na rozpadzie poprzednich małżeństw. Jean ma nastoletniego syna, którego wychowuje jego matka i odsiadkę w więzieniu na swoim koncie. Wydaje się, że w jego zatarg z prawem zamieszany jest François (Grégoire Colin), były mąż Sary.
Kiedy po prawie 10 latach François ponownie pojawia się w życiu pary, atmosfera gęstniej. Do świata Sary i Jeana wkrada się niepewność, zazdrość i tajemnice. Denis buduje napięcie, jakby za chwilę miała wydarzyć się prawdziwa katastrofa, a były partner niósł ze sobą zmieniające życie zagadki. Niestety nic z tego nie pojawia się na ekranie. Sara traci rozum i niczym nastolatka wyczekuje wiadomości od mężczyzny, Jean udaje, że niczego nie zauważa. Wszyscy są skupieni na sobie i oderwani od rzeczywistości. Zatapiają się w fantazjach życia, które mogliby mieć z tym drugim człowiekiem. Ciężko patrzy się na miotająca się Juliette Binoche, z której ust wylewają się tony absurdalnych dialogów. Niełatwo zrozumieć jej szaleńcze zakochanie w byłym mężu, kiedy brak jakichkolwiek wskazówek, co tak naprawdę jest w nim interesującego. Denis tworzy z François figurę tego trzeciego, ale brak jej pomysłu, by dodać mu charakteru.
Przeczytaj także: Peter von Kant
Postaci w Both sides of the blade są kreślone grubą kreską. Sara jest zagubioną idealistką, podczas gdy Jean gra tego dobrego – niosącego poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji, a François to zły, którego należy się wystrzegać. Ten pierwszy preferuje bezpieczeństwo i rozmowę, drugim kieruje szaleństwo. Patrzymy na dojrzałych ludzi, którzy miotają się niczym nastolatkowie i ciężko utożsamić się z ich problemami. Zdają się zbyt wydumane, szczególnie w kontekście rozmów w audycji, którą prowadzi Sara, skupiając się na sytuacji kobiet w Libanie czy wpływie koloru skóry na szanse życiowe. Jej uczuciowe rozterki i wzdychanie w kierunku przeszłości wydają się przy tym banalnymi rozterkami burżuazji.
Claire Denis opowiada o cielesnym pożądaniu, szaleństwie miłości i emocjach, których nie można objąć rozumem. Niestety pretensjonalni bohaterowie nie wzbudzają sympatii, a ich rozterki irytują zamiast wzbudzać empatię. Both sides of the blade to rozedrgane kino, po którym oczekuje się więcej niż chaos wykrzyczanych słów.
daję 4 łapki!