– daję 7 łapek!

Karykaturalny obraz współczesnej dyskryminacji kobiet. Jesteśmy w dalekiej Macedonii, ale równie dobrze moglibyśmy być na własnym podwórku. Przez moment wydaje nam się, że społeczno-polityczne absurdy są oderwane od rzeczywistości, ale po chwili uświadamiamy sobie, że równie niedorzeczne sytuacje obserwujemy w Polsce.

Kadr z filmu „Bóg istnieje, a jej imię to Petrunia”.

Petrunia (Zorica Nusheva) to typowa ofiara małomiasteczkowości i wszechobecnych stereotypów. Jeszcze opiera się presji społecznej, ale wieczne niezadowolenie głośno demonstrowane przez matkę na pewno nie podnosi jej na duchu.

Dziewczyna przekroczyła już trzydziestkę, a wciąż nie ma tzw. porządnej pracy ani nawet kandydata na męża. Mieszka z rodzicami i jest na ich utrzymaniu. Choć ma wykształcenie wyższe, nie może znaleźć dla siebie zajęcia. Swobodnie czuje się tylko w towarzystwie przyjaciółki, której także życie nie rozpieszcza. Do tego boryka się z kompleksami, bo zwykła słyszeć, że jest brzydka i gruba.

Kadr z filmu „Bóg istnieje, a jej imię to Petrunia”.

W tym niewielkim miasteczku na Półwyspie Bałkańskim co roku w uroczystość Objawienia Pańskiego odbywa się ceremonialny wyścig po święty krzyż. Pop wrzuca drewniany symbol do rzeki, a miejscowi mężczyźni próbują go wyłowić. Wskakują do wody w poszukiwaniu szczęścia i dobrobytu. Bo złapanie krzyża oznacza właśnie powodzenie na cały przyszły rok.

Kiedy zaczyna się tegoroczny rytuał, sfrustrowana Petrunia właśnie wraca z nieudanej rozmowy kwalifikacyjnej. Bez zastanowienia wskakuje do rzeki i udaje jej się pierwszej pochwycić upragniony symbol szczęścia. Zabiera krzyż do domu, nie spodziewając się, że za chwilę będzie na językach całej lokalnej społeczności.

Kadr z filmu „Bóg istnieje, a jej imię to Petrunia”.

Własna matka wydaje niepokorną dziewczynę policji. Petrunia spędza długie i upokarzające godziny na komisariacie, zasypywana pytaniami o wiarę i poszanowanie tradycji. Tymczasem robiąca na ten temat reportaż dziennikarka Slavica (Labina Mitevska) próbuje obnażyć absurd sytuacji, gdzie uczestniczenie kobiety w religijnym obrządku jest tak wielkim problemem społecznym.

„Bóg istnieje, a jej imię to Petrunia” podnosi dyskusję o problemach współczesności, dezorientując widza baśniową aurą. Balansuje na skraju snu i jawy. Ale wiecie co? Ta historia wydarzyła się naprawdę. W 2014 roku kobieta śmiała złapać rzucony przez popa krzyż, czym wywołała bezprecedensowy skandal.


Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!

[R-slider id=”2″]

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply