Co za film! Richard Linklater po raz kolejny udowadnia, że precyzyjnie potrafi portretować ludzkie resentymenty, uczucia i chwile zwątpienia. “Blue Moon” to niemalże teatralne spojrzenie na jeden wieczór tuż po premierze musicalu “Oklahoma!”, gdzie w jednym barze spotykają się miłość, przyjaźń, sukces i zazdrość. 

Blue Moon: Miłość, która zawodzi

Jest 1943 rok. Lorenz Hart (Ethan Hawke) wchodzi do baru, gdzie wkrótce odbędzie się afterparty po premierze. Prowadzi zajmującą rozmowę, a właściwie monolog z barmanem (Bobby Cannavale), pianistą i pisarzem E.B. Whitem. Opowiada o wieloletniej współpracy z Richardem Rodgersem (Andrew Scott), z którym stworzył największe amerykańskie hity (np. “My funny valentine” czy “Blue Moon”), miłości do młodej protegowanej Elizabeth (Margaret Qualley) i swoim spojrzeniu na sztukę. Jest bystry, bywa surowy i niebywale zabawny. Świetnie żongluje słowami, ale spod tej pewnej sobie postawy przedostaje się smutek, niespełnione oczekiwania i rozczarowanie. 

“Blue Moon” to brawurowy popis aktorstwa Ethana Howke’a. Aktor jest wirtuozem słowa i gestu. Jego Hart to bohater pełen resentymentów, niespełnionych uczuć i pragnień. Zdolny mężczyzna biegle operujący słowem, ale zagubiony w miłosnym labiryncie nieodwzajemnionych uczuć próbuje lawirować między trudnymi emocjami, które wypełniają go tego wieczoru. Doskonale partneruje mu zabawny Cannavale, cieszący się sukcesem Scott czy radosna Qualley. Każdy dostaje szansę, by błyszczeć. 

Przeczytaj także: Dreams

A jest, w czym błyszczeć. Piekielnie sprawnie napisany scenariusz wypełniony jest kulturowymi motywami i odniesieniami. Wartkie dialogi nadają rytm opowieści. Kamera płynie za bohaterem, stając się ich wiernym towarzyszem. W “Blue Moon” wszystko jest na swoim miejscu. Linklater perfekcyjnie wykorzystuje przestrzeń. I choć całość rozgrywa się tylko w barze, nie brak tutaj dynamizmu. 

“Blue Moon” to przede wszystkim opowieść o niespełnionej miłości. Rozwibrowana nadzieja na szczęście przepełnia Harta, ale przyjdzie mu się zmierzyć z rozczarowaniem.To gorzka historia szalonej nocy sukcesów i porażek. Kino teatralne, zbudowane na słowie i drobnych gestach, które potrafi bawić i wzruszać. Linklater jest w formie!

daję 8 łapek!

Related Posts

Niewinne oczy dziecka spoglądają na widzów z ekranu. Chwila spokoju natychmiast zmienia się w akt...

Mroczna baśń “Królowa Śniegu” posłużyła Lucile Hadžihalilović za inspirację do stworzenia “The Ice...

Michel Franco nie próżnuje i, po amerykańskim debiucie sprzed dwóch lat, wraca z kolejną produkcją...

Leave a Reply