Skończyła się taryfa ulgowa. Po obiecującym – choć momentami naciąganym – początku drugiego sezonu, nadszedł american dream polskich scenarzystów. Prawdziwy Dziki Zachód, szaleniec z bronią i nader bystra młodzież. Drugi odcinek Belfra wystawia naiwność widza na dużą próbę i niestety nie wychodzi z potyczki obronną ręką. Trudno było mi pozbyć się ironicznej postawy, wobec tego, co działo się na ekranie, patrząc na żądnego zemsty terminatora/terrorystę Iwo.

Belfer 2

Belfer 2

Drugi odcinek rozpoczyna się od krótkiego cofnięcia w czasie. Jesteśmy w szkole, jeszcze przed pierwszym morderstwem i widzimy, jak Iwo dokładnie przygotowuje budynek do oblężenia. Włamuje się do systemu monitoringu, dzięki czemu ma podgląd na całą sytuację, zamyka wszystkie okna i drzwi. Zdaje się, że przewiduje każdy możliwy scenariusz rozwoju wypadków i rozpisuje go według własnego uznania, nierówno rozdając role. To on ma być zwycięzcą tego spektaklu. Panem sytuacji, który zapędzi swoje ofiary w kozi róg i pozbawi każdej możliwości polubownego rozwiązania. Przypominam, że wciąż nie znamy motywacji chłopaka. Zranione uczucia i niespełniona miłość wydają się zbyt banalne i oklepane na tak desperackie i brutalne działania. Spokojnie… w tym odcinku i tak nie dowiemy się niczego więcej.



Pomijając kłębiące się pytania, skąd Iwo miał dostęp do broni z tłumikiem, jakim cudem włamał się do systemu szkoły i rozpracował podwójną twarz Zawadzkiego, całość ocieka jakimś odrealnieniem i poczuciem absurdu. O ile w Dobrowicach można było znaleźć idealne odniesienia do rzeczywistości, komentarz do małomiasteczkowości i politycznych machlojek, drugi sezon staje się o wiele bardziej kreacyjny i oderwany od tego, co widzimy na co dzień. A widzowie są tak samo zagubieni, jak tytułowy Belfer, przez co trudno znaleźć kogoś, kto byłby w stanie tłumaczyć obserwowaną rzeczywistość.

Belfer 2

Postać Iwo oscyluje gdzieś pomiędzy rolą bezwzględnego oprawcy a ofiarą własnych demonów. Szczególnie, że wciąż jesteśmy zanurzeni w kontekst Balladyny i poszukiwania analogii w rzeczywistości. Twórcy podrzucają subtelne tropy, choćby przy pomocy Karoliny (Zofia Wichłacz), która w ekstremalnej sytuacji przyznaje, że bardziej pasuje do roli Aliny aniżeli Balladyny. Niewinna ofiara… Pozostaje pytanie, kto we wrocławskim liceum jest żądną władzy Balladyną.

Drugi odcinek Belfra jest bardziej mroczny i tajemniczy, utrzymany w klimacie kina (wątłej) akcji. Uczniowie pod przewodnictwem Zawadzkiego chowają się przed rozszalałym strzelcem. Atmosfera robi się gorąca, ale całość rozładowuje humor, jakby sami twórcy puszczali do siebie i widzów oko. Pojawia się kilka chwytliwych tekstów: „Kto to jest, Rambo?” i zamierzonych – bądź nie – żartów sytuacyjnych. Mam nadzieję, że w kolejnych odcinkach zejdziemy nieco na ziemię, ponieważ nastrój amerykańskiego dramatu osadzonego w polskich realiach mnie nie przekonuje.

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply