Mrok spowija Gotham City. Miasto pełne grzechu i zepsucia, zatopione w korupcji i zbrodniczych występkach. Miasto upadku, które ostatkiem sił broni się przed całkowitym zagubieniem. I choć wciąż mieszkają w nim ludzie pełni ideałów i nadziei, Matt Reeves spogląda na nich przenikliwie i nie daje im zbyt wielu szans na powodzenie. Jest jednak Batman – wybawiciel na straży sprawiedliwości, który wymierza słuszne kary, ale daleki jest od ideału prawości. Wiemy przecież, że w jego żyłach płynie krew podburzana chęcią zemsty.

Przeczytaj także: Liga sprawiedliwości

Batman Matta Reevesa porusza się w ramach tej dwuznaczności. Daje przestrzeń na atrakcyjne kino gatunkowe, ale też uderza w filozoficzne tony, rozważając o istocie człowieczeństwa. Bruce Wayne (Robert Pattinson) to człowiek, który w dzieciństwie doznał wielkiej traumy, tracąc rodziców, a przywdziewając maskę Batmana rozprawia się z własnymi demonami. Zyskując siłę, by karać złoczyńców, kompensuje sobie pewną bezradność i niemoc wobec niesprawiedliwością rządzącej światem. O ile wcześniej mieliśmy do czynienia z oddzielnymi spojrzeniami na Batmana i Wayna, Reevesa sprawia, że między tymi dwoma osobowościami zachodzi kontinuum. Maska skrywa prawdziwą tożsamość Wayna, ale nawet kiedy ją ściągnie czarny makijaż pokrywa jego twarz. Nie odcina się od swojego alter ego, ale niesie ten mrok ciągle ze sobą. 

Robert Pattinson dodaje postaci Batmana pewnej kruchości. Z rozmazanymi czarnymi cieniami i wątłą, choć wciąż umięśnioną, posturą przypomina nastolatka zatopionego w subkulturze emo. Ma w sobie siłę, ale też emocjonalną wrażliwości, którą Reeves pokazuje przez narratora z offu. Batman dzieli się z nami swoimi przemyśleniami, buduje opowieść, w której jest wiele miejsca na filozoficzne rozważania i spostrzeżenia na temat otaczającej go rzeczywistości. To jego ustami zostaje nam przekazany jeden z ważniejszych morałów tej filmowej opowieści – mrok nie opanuje całego świata, dopóki w ludziach tli się nadzieja na lepsze czasy.

Przeczytaj także: Matrix: Zmartwychwstania

Reżyser momentami uderza w wysokie tony, ale Batman to przede wszystkim kino gatunkowego, które świetnie porusza się w ramach filmu kryminalnego. W Gotham City grasuje morderca, Riddler (Paul Dano), który na własną rękę postanowił ukarać skorumpowanych funkcjonariuszu. Batman wraz z porucznikiem Jamesem Gordonem (Jeffrey Wright) prowadzą śledztwo. Dwóch mężczyzn w płaszczach snuje się po ponurych pomieszczeniach i ciemnych ulicach, rozpływając się w klimacie rodem z noir. Świat wykreowany przez Reevesa i jego operatora, Grega Frasera, zbudowany jest na grze światła i cienia. Estetyką opowiadania bliżej Batmanowi do filmów Davida Finchera. Ciężar policyjnego śledztwa przywodzi na myśl Siedem, a powaga społecznego kontekstu przywołuje Jokera. 

Trzeba przyznać, że reżyser Planety małp doskonale dźwiga ciężar opowieści, którą wziął na barki. Diaboliczny plan Riddlera zostaje wciągająco rozpisany i szybko wpadamy w centrum jego intrygi. Żmudnie prowadzone śledztwo pokazuje, że Człowiek-Zagadka nie zamierza niczego ułatwiać. Prowadzi jak po nitce do kłębka, ale w zanadrzu ma kilka wytrawnie zainscenizowanych przeszkód. To starcie złoczyńcy i detektywów świetnie wpisuje się obraną przez reżysera drogę i daje nam bardzo dobrze zrealizowany film policyjny. 

Nie sposób pominąć też wizualną warstwę tej opowieści. Wcześniej wspomniana gra światła i cienia doskonale sprawdza się w tym ponurym mieście, w którym nawet słońce już dawno przestało radośnie świecić. Większość akcji rozgrywa się nocą czy w ciemnych pomieszczeniach. Czujemy mrok, który coraz bardziej przejmuje kontrolę w Gotham City. Efekt potęguje mocny gitarowy motyw muzyczny skomponowany przez Michaela Giacchino, a także powtarzające się „Something In the Way” Nirvany. 

Przeczytaj także: Diuna

Batman wciąż opowiada historię zemsty, która przybiera różne formy: Riddler czyni z niej niebezpieczną zabawę, Kobieta-Kot (Zoe Kravitz) oddaje sprawiedliwość, a Batman uspokaja sumienia. Wszyscy prowokują do pytania, jak daleko można się posunąć w „słusznej” sprawie. To bohaterowie, którzy wojują, by naprawić świat. Reeves zastanawia się, czy istnieje inna droga. Z tym otwartym pytaniem zostawia widzów, a Batman odjeżdża w stronę zachodzącego słońca, ku nadziei, że kiedyś światło zwycięży nad mrokiem.  

daję 7 łapek!

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply