– daję 7 łapek!
Są takie filmy, których się nie recenzuje. Ale są też tacy widzowie, którzy muszą wiedzieć, o czym jest produkcja, na którą się wybierają. Dlatego jednak spróbuję Wam zarysować szaleństwo, które dzieje się na ekranie podczas emisji „Baby Bump”.
O czym? O dojrzewaniu.
Głównym bohaterem jest kilkunastoletni Michał Domek – Mickey House. Chłopiec żyje w niewielkim mieszkaniu z ekscentryczną mamą. W szkole nie jest raczej duszą towarzystwa, zachowuje postawę biernego obserwatora otaczającego go świata. Nie sprawia problemów, dobrze się uczy i przyzwoicie zachowuje.
W jakiej formie? To czyste szaleństwo!
Film otwiera się zlepkiem absurdalnych scen. Dynamika, nasycenie koloru, nachalne zoomy, zawrót głowy. Obrazy rzeczywistości mieszają się ze snami i fantazjami. Czasami wątek ni stąd ni zowąd zostaje ucięty, pojawia się zupełnie inna sceneria, nie wiadomo o co chodzi. Piękne jest to, że po chwili okazuje się jednak, że pozornie zbędna scena musiała się właśnie w tym miejscu pojawić. Luki niedopowiedzeń zostają uzupełnione, ostatecznie wszystko tworzy spójną całość.
„Baby Bump” jest brutalny, wulgarny i absurdalny. Na ekranie już od samego początku coś jest nie tak. Michał budzi się otoczony różową pościelą, a na sobie ma różową piżamkę. Nie może opędzić się od tulącej go matki. Pije mnóstwo wody i sika do kubeczków, które sprzedaje. Ma ogromny kompleks na punkcie swoich odstających uszu, które chowa pod czapką, kapturem, słuchawkami czy przytwierdza do głowy za pomocą kleju.
Najmocniejszy punkt najnowszego obrazu Kuby Czekaja? Dzieci.
Odtwórca głównej roli – piętnastoletni Kacper Olszewski – robi naprawdę ogromne wrażenie. 100% autentyczności. Chłopiec nie sprawia wrażenia dziecięcej wschodzącej gwiazdy, która coś tam próbuje i trzeba jej wybaczyć potknięcia, bo jest urocza – jak to w średniej jakości polskich serialach i pełnometrażowych komediach romantycznych bywa. On JEST zagubionym, totalnie zdezorientowanym Michałem Domkiem. Równie charyzmatyczną i magnetyzującą okazuje się jedenastoletnia Weronika Wachowska. Grana przez nią postać ma szansę skraść Wasze serca.
Sam Olszewski w wywiadach wspomina, że konieczne było zmieszczenie się w niewielkiej ilości dni zdjęciowych. Pracowano po wiele godzin dziennie i debiutującemu na dużym ekranie Kacprowi było naprawdę ciężko, ale dzięki temu niewiele jest już w stanie zaskoczyć go przy udziale w kolejnych projektach.
Pytanie: czy Was zaskoczy „Baby Bump”? Myślę, że tak. To film-mozaika, kolaż. Pełen moczu, krwi i spermy, a jednak wartościowy. W końcu nie bez powodu został nagrodzony na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji.