Wszechświat to za mało, by pomieścić uniwersum emocji dostarczanych przez braci Russo. Z dala od przytłaczającego mroku zanurzamy się w świat pełen niebezpieczeństw, złowieszczych planów i drużynowego działania. Avengers: Wojna bez granic jest typowym filmem Marvela. Nosi w sobie lekkość opowiadania, ciężar rozbuchanej inscenizacji, wciągającą narrację i kąśliwy humor – gotowy rozładować każde napięcie. Prawdziwa kinowa zabawa bez granic.
Avengers przeciwko wspólnemu wrogowi
Thanos (Josh Brolin) rozpoczął swoją prywatną misję przejęcia kontroli nad całym światem. W tym celu musi zebrać Kamienie Nieskończoności, które dadzą mu nieograniczoną władzę. Każdy z klejnotów znajduje się w innej części galaktyki, strzeżony przed niepowołanymi rękami. Thor (Chris Hemsworth) pozbawiony młota i nieograniczonej siły będzie potrzebował wsparcia w walce z jednym z najciekawiej napisanych czarnych bohaterów ostatnich lat (ale o tym nieco później!). Dołączą do niego Strażnicy Galaktyki pod przewodnictwem Petera Quilla (Chris Pratt), Wanda (Elizabeth Olsen) z Visionem (Paul Bettany), Iron Man (Robert Downey Jr.) wraz z Spider-Manem (Tom Holland), Kapitan Ameryka (Chris Evans) z Czarną Wdową (Scarlett Johanson), Czarna Pantera (Chadwick Boseman) wraz z mieszkańcami Wakandy, Doktor Strange (Benedict Cumberbuch), skonfliktowany z Hulkiem Bruce Banner (Mark Ruffalo) oraz wielu innych. Na mapie całego uniwersum zaroi się od superbohaterów, którzy wspólnymi siłami będą musieli pokonać wroga. Podzieleni na podzespoły odbędą kilka bitew, by razem stanąć do wielkiej finałowej wojny.
Zniszczenie tron obrało w Wszechświecie
Powróćmy do czarnego charakteru, przeciwko któremu Avengers jednoczą swe siły. Thanos niesie w sobie zniszczenie, a idąc tropem greckiej mitologii staje się ucieleśnieniem boga śmierci. Opętany żądzą władzy jest postacią przerażającą i jednocześnie tragiczną – w swym postrzeganiu rzeczywistości wypaczoną, ocierającą się o rys psychopatycznego szaleństwa. To złożony i skomplikowany bohater z wewnętrznymi konfliktami i manią wielkości, który podąża zgodnie ze swoim kompasem moralnym i filozofią oczyszczania świata, by stworzyć nowy ład. W szalonym pędzie ku władzy ma momenty zawahania i chwile refleksji, które pozwalają nam odnaleźć nutkę zrozumienia dla jego działania. Choć finalnie Thanos nie bierze jeńców, wypełnia swój plan krok po kroku z bezwzględną pewnością siebie, nosi w sobie rysę sprzecznych emocji, co czyni go niezwykle interesującym charakterem.
Superbohaterski miks na wysokim poziomie
Anthony i Joe Russo pięknie operują dziesiątkiem odrębnych planów. Avengers: Wojna bez granic to niekończąca się przygoda odkrywania odległych planet, nieznanych tajemnic i pokrętnych ścieżek losu kolejnych bohaterów. I choć nawigacja po tym świecie wymaga skupienia, twórcy z łatwością podrzucają tropy, budują konkretne rzeczywistości, wypełniając je zajmującymi historiami. A do tego z wprawą łączą poszczególne charaktery bohaterów. Peter Quill nie traci nic z zawadiaki i doskonale odnajduje nić porozumienia z zakochanym w popkulturze Spider-Manem (nie zabraknie nawiązań do Obcego czy Tootsie). Thor wciąż niesie ze sobą poczucie humoru, Iron Man wielkie ego, a Czarna Pantera dobroć i spokój działania.
Połączenie tak wielu bohaterów wydawało się zadaniem karkołomnym i niemal niemożliwym bez wpadek i potknięć. W Avengers zachwyca umiejętność zbudowania indywidualizmu poszczególnych bohaterów w zespołowym działaniu. Każdy niesie ze sobą konkretną historię, bagaż emocjonalny i siłę do walki, co znajduje odzwierciedlenie w warstwie wizualnej i dźwiękowej. Superbohaterowie otrzymują swoją oprawę, tworzą charyzmatyczne jednostki w tej skomplikowanej całości. I choć każdy z nich ma niezwykłe moce, silne ego i chęć bycia najlepszym, wciąż potrafią współgrać ze sobą, tworzyć spójną grupę stającą do walki przeciwko wspólnemu wrogowi.
Avengers: Wojna bez granic to monumentalna inscenizacja pełna akcji, efektów specjalnych i narastającego napięcia (które, po marvelowsku, zostaje rozładowane ciętym językiem i humorystycznymi puentami). Bracia Russo po mistrzowsku konstruują sceny walki, potrafią utrzymać tempo i, pomimo długiego ponad dwugodzinnego seansu, nie dają chwili wytchnienia. To majstersztyk wykonania w fenomenalnej gwiazdorskiej obsadzie, na którą chce się patrzeć bez końca.