7 – daję 7 łapek!

„Argentyna, Argentyna” to dokument muzyczny zrealizowany przez prawdziwego dinozaura kina europejskiego jakim jest Carlos Saura.

Argentyna recenzja

84-letni reżyser często czyni muzykę bohaterem swoich dzieł („Carmen”, „Tango”, „Flamenco dziś”), choć w ciągu dziesięcioleci eksperymentował z różnymi formami.

Pamiętacie „Nakarmić kruki” z 1976 roku? Opowieść o małej dziewczynce, która traci ukochaną matkę. Film niepokojący, magnetyzujący. Pełen grozy, smutku, bólu. Rodzący poczucie wyobcowania i bezsilności. Większą popularność niż sam obraz zyskał wybrzmiewający w nim utwór „Porque te vas” w wykonaniu hiszpańskiej wokalistki Jeanette. To jeden z wielu przykładów, gdzie film nadał piosence nieśmiertelność.

Swoją najnowszą produkcję Carlos Saura opiera na muzyce już zupełnie. Tym razem nie w Hiszpanii, a Argentynie. Przenosimy się do Ameryki Południowej, by zanurzyć się w barwnej kulturze tego intrygującego kraju.

Próżno szukać w dokumencie rozbudowanych dialogów czy wyczerpujących opowieści gości posadzonych na fotelu, którym nakazano wylewać przed kamerą swoje myśli. Nie słowo gra tu rolę, a gest. A przynajmniej nie słowo mówione.

Na film składają się nagrania zarejestrowane w studiu Galpón de la Boca w Buenos Aires. Saura prezentuje najważniejszych artystów argentyńskich. Niektórzy grają, śpiewają czy tańczą bezpośrednio przed kamerą Hiszpana, a twórczość innych możemy smakować już tylko dzięki dawnym nagraniom teraz odtworzonym.

Epoki ścierają i mieszają się ze sobą. Podczas projekcji występu Mercedes Sosy (symbol przeszłości, ulubienica Ameryki Południowej, zmarła w 2009 roku), wtórują jej oglądające nagranie dzieci, które są narodu argentyńskiego i jego kultury przyszłością. Chłoniemy mieszankę tradycji i nowoczesności.

„Argentyna, Argentyna” jest pełna barw. Zachwyca oko intensywnością kolorów i mnogością wzorów. Ekspresja ruchu okraszona wymyślnymi strojami na długo przykuwa uwagę. Obrazowi każdego gestu odpowiada wyeksponowany dźwięk. Momentami można by „oglądać” ten film z zamkniętymi oczami. Jest czas na nacieszenie wzroku i jest czas dla słuchu. Synestezyjna uczta zmysłów.

Dzieło Saury jest bardzo przejmujące. Nie wszystkim przypadnie do gustu. Mnie do filmów tego typu przekonały obrazy składające się na festiwalowe pasmo „Dances with Camera”, gdzie podczas Short Waves Festiwal obejrzałam serię eksperymentalnych szortów muzycznych, zachwycających formą. Warto jednak dać mu szansę. Piosenki są piękne, a ich słowa rodzą liczne refleksje.

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply