Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie daje gwarancji sukcesu, a szczęście nie sprzyja wielu. Sean Baker mówił już o tym w „Mandarynce” czy „The Florida Project”. „Anora” jest niczym dopełnienie tej trylogii.
Anora: Kopciuszek nie jest zaproszony na bal
Ani (Mikey Madison) należy do trzeciego pokolenia emigrantów. Młoda, sprytna i zaradna pracuje w nocnym klubie, gdzie do jej obowiązków należy zabawianie klientów. Choć nosi w sobie smutek i zmęczenie, do perfekcji opanowała zakładanie maski słodkiej dziewczynki spełniającej męskie marzenia. Kiedy pewnej nocy w klubie pojawia się bardzo młody, ale niebywale bogaty Rosjanin, postanawia wykorzystać swoją szansę. Wania (Mark Eydelshteyn) to rozpieszczony dzieciak, który z lubością przepuszcza pieniądze rodziców – idealny kandydat na męża.
Sean Baker zabiera widzów w dynamiczną jazdę bez trzymanki. Pokazuje, jak szybko można poszybować do krainy finansowych marzeń i jak równie naprędce z niej wylecieć. Ani wydaje się, że złapała pana Boga za nogi i nie zdaje sobie sprawy jak bardzo igra z oligarchskim ogniem. Wielkie bogactwo nie jest dla każdego, a rodzice Wanii nigdy nie zgodzą się na jego absurdalne wygłupy, czyli ślub z tancerką erotyczną.
Przeczytaj także: Nightbitch
„Anora” mogła być historią księcia i Kopciuszka, ale pojawiają się ormiańscy bodyguardzi, którzy w imieniu króla muszą zadbać o to, by kocmołuch opuścił bal, na który dostał się bez zaproszenia. Amerykański reżyser zaprasza w ten sposób widzów na prawdziwą jazdę bez trzymanki w pogoni za niedojrzałym mężem, który na wieść o przyjeździe rodziców postanawia zniknąć bez śladu. Tworzy w ten sposób świetne kino akcji, pokazując swoich bohaterów w nieustannym ruchu.
Mikey Madison jest wybitna w roli Ani. Tworzy złożoną postać, która pod powłoką siły i kąśliwych komentarzy skrywa kruchą dziewczynkę. Jej mechanizmy obronny i determinacja zachwycają. W delikatnym ciele tkwi ogromna siła, która powoli jej wyjść z twarzą z upokarzającej sytuacji.
„Anora” to poruszający portret Ameryki walczącej o lepszy byt, ale przede wszystkim mocna opowieść o kobiecie, która będąc uprzedmiotowioną marzy o tym, by stać się podmiotem w swoim własnym życiu. Baker tworzy film dynamiczny, niebywale zabawny, ale też dojmujący. Czy walka o to, by wyrwać się z nizin z góry jest skazana na porażkę?
daję 8 łapek!