-daję 5 łapek!

Luc Besson odgrywa dobrze sobie schematy. Pozostaje we własnej bezpiecznej przestrzeni i tworzy film, który przypomina Nikitę. Choć od powstania tego filmu minęło prawie 30 lat, reżyser zdaje się pozostał w latach 90. W ten sam sposób opowiada dobrze nam znaną historię szpiegowską. Film Anna zawodzi na wielu polach, ale przede wszystkim kuleje logika i przewidywalność fabuły.

Anna – niebezpieczna i przewidywalna

Anna (Sasha Luss) jest młoda, piękna i pokrzywdzona przez los. Poznajemy ją, kiedy na jednym z moskiewskich targów sprzedaje matrioszki. Wypatrzona przez łowcę talentów trafia do Paryża, gdzie rozpoczyna karierę modelki. Jest rok 1990, ale 5 lat wcześniej jej życie wcale nie było tak kolorowe. Mieszkanie w ruderze, chłopak nadużywający narkotyków i przemocy i balansowanie na granicy ryzyka. Wtedy odnalazł ją Alex (Luke Evans) i zrekrutował do KGB. Dlaczego wybrał właśnie ją? Ponoć dziewczyna jest dobra w szachy, a jak wszyscy wiemy, to niezbędna umiejętność w szpiegowskim świecie. Po szkoleniu i akceptacji przez surową Olgę (Helen Mirren), Anna dostaje swoje pierwsze zadanie. 

Anna

Świat modelingu, Paryż, wielkie pieniądze i… przemytnicy broni. Anna doskonale potrafi wtopić się w otoczenie. Perfekcyjnie realizuje powierzone misje. Znajduje dziewczynę, Maud (Lera Abova), a podczas krótkich wizyt w Moskwie oddaje się zwierzęcym instynktom z Alexem. I kiedy wszystko idzie jak po maśle, Besson dostarcza nam kolejny twist i przenosi nas w czasie.

Za każdym razem, kiedy w tej szpiegowskiej opowieści pojawiają się komplikacje, reżyser teleportuje nas w czasie, by udzielić wyjaśnień wobec kluczowych wydarzeń. Zaskoczenie goni zaskoczenie, podróże w czasie przejmują kontrolę nad fabułą, a my w pewnym momencie stajemy się zmęczeni nieustannym odkrywaniem tajemnic Anny, które wbrew pozorom nie są takie trudne do odgadnięcia. Podwójny szpieg, a może potrójny? Okazuje się, że dziewczyna zrobi wszystko, aby odzyskać swoją wolność, nawet jeśli wymaga to wodzenia za nos KGB i CIA.

Przeczytaj także: Atomic Blonde

Pomysł, że kobieta wykiwała zapatrzonych w nią mężczyzn może wydawać się ciekawy, ale Charlize Theronw Atomic Blonde zrobiła to o wiele lepiej. Z dynamiką i werwę przedzierała się przez żelazną kurtynę, rozgrywała wrogów i przyjaciół, wykazując się seksapilem, ale przede wszystkim ogromną siłą. Anna jest eteryczna i… bez wyrazu. Sasha Luss nie potrafi tchnąć w swoją bohaterkę tajemnicy czy dwuznaczności. Ponownie wykorzystuje swoją urodę, by zjednywać sobie męskich sprzymierzeńców, a cele, na których ma wykonać wyrok, kusi swoim ciałem. Wystylizowana niczym na pokaz Victoria Secret dzielnie wykonuje choreografię skoków i wyskoków. Choć Besson dobrze sprawdza się w inscenizacjach scen walki, w Annie  zabrakło mu werwy i dynamiki opowiadania. Co prawda scena inicjacji Anny w szpiegowskim świecie wypada imponująco, kiedy dziewczyna musi poradzić sobie sama w restauracji pełnej ludzi. Niestety więcej scen nie zapada w pamięci.

Anna

Dużo zaskoczeniem i rozczarowaniem jest pewna niedbałość o szczegóły i prawa logiki. Cała akcja rozgrywa się pod koniec lat 80. i na początku 90. Zimna wojna jest już za nami, komunizm chyli się ku upadkowi, a rozwój technologii nabiera tempa. Na pewno nie tak dużego, by biedna dziewczyna gdzieś na peryferiach Moskwy posiadała swój własny, prywatny laptop i komórkę. Co więcej jako szpieg zgrywa, kradnie i podmienia dane na dyskach i pendrivach. Pomijam już fakt, że tak naprawdę nigdy nie dowiadujemy się, o co toczy się cała gra i o jakie informacje walczy KGB. Besson tonie w niedopowiedzenia i brak mu nawet mglistych wyjaśnień. 

Anna przedstawia silną i zdesperowaną kobietę, która stoi między dwoma światami – Wschodem i Zachodem, ale przede wszystkim marzy o wolności i niezależności. Besson kreuje postać, która powinna nosić w sobie tajemnicę niczym matrioszki sprzedawana na targu. Każda figurka zawiera kolejną postać kobiety. Tajemnica goni tajemnicę, ale ich nawarstwienie nie prowadzi do ekscytacji, ale przewidywalnych rozwiązań. Luc Besson nie ma ostatnio szczęścia. Wielka pasja do kina niknie w niedociągnięciach realizacji. 

Za seans dziękuję

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply