Autor: Bernadetta Trusewicz
– daję 9 łapek!
O budowaniu relacji i kolce pojawiającej się podczas tego procesu w świecie ponowoczesnym, kino gawędzi już od pewnego czasu. Robi to Grecka Nowa Fala w Lobsterze albo amerykańskie kino trochę peryferiów Hollywood – Her . Jednak nikt tak odważnie o braku odwagi nie wypowiedział się ostatnio, jak Alojzy. Samotność to żaden wybór, a dezintegrująca człowieka z nim samym dysfunkcja – to wyrób na przeczekanie .
Alojzy to prywatny detektyw, który przed chwilą stracił ojca. Jego praca polega na przyglądaniu się ludziom. Poznawaniu ich, pozostając samemu niezauważalnym, jak najbardziej w ukryciu. Postawa z pracy przekłada się na jego życie – w nim też jest obojętnie którym w szeregu, niespecjalnie zaangażowany w egzystencje. Życia i korzystania z niego nie traktuje jako przywilej, a bardziej konieczność – szczególnie w kontaktach z ludźmi. Jednak jego nienaruszalne barykady mentalne, zostaną staranowane przez tajemniczą postać, która kontaktuje się z nim telefonicznie. Vera – kiedy zasnął w autobusie, okradła go z kaset. Teraz proponuje mu podróże telefoniczne, oswajając go powoli, ucząc siebie, co działa też na odwrót.
Trochę z niej taka Dziewczyna z szafy, a on chronicznie wycofany, jak gdyby zraniony kiedyś przez istotę ludzką, aspołeczniak. Alojzy unika kontaktów z ludźmi, jak gdyby mogły go uszkodzić, jak gdyby go przerastały – mówimy tu o naprawdę zaawansowanej rezygnacji i negacji. Razem ze spoconymi dłońmi, na granicy paniki i omdlenia będą się poznawać w dziwny, ale jednocześnie magiczny sposób. Jedną drżącą nogą w wyobraźni, drugą w rzeczywistości w pewnym momencie Alojzy będzie musiał wybrać czy woli kontrolowany i bezpieczny świat avatarów, gdzie nikt nie może go zaskoczyć, ale również uszczęśliwić. A może uwierzy jednak, że nieoczekiwane to nie zawsze niebezpieczeństwo, a szansa na doprowadzenie nas do drugiego człowieka z bijącym dla nas sercem i myślącym o nas umysłem – a to dla człowieka nigdy nie powinno stać się sprawą drugorzędną.
Alojzy to jeden z najdojrzalej i najbardziej kreatywnie opowiadających o samotności człowieka współczesnego i jej konsekwencjach filmów ostatnich lat. Z defensywnej postawy głównego bohatera, jak i reżysera, przechodzi metodą małych kroczków narracyjnych do kolejnych levelów interakcji. Nie idzie na skróty, nie przeskakuje etapów socjalizacji, dzięki czemu czujemy, że coś, co może dla nas wydawać się codzienną czynnością automatyczną, dla głównego bohatera jest skokiem na bungie. Nie wybiera też reżyser terapii, tylko angażuje wyobraźnię naszą i bohaterów i niczym Michel Gondry wykręca rzeczywistość na różne strony. Na jej plecy wrzuca świat wyobraźni, który naturalnie rekompensuje braki tego pierwszego – co nie znaczy, że najważniejszego.
Samotność nie jest tutaj pokazana jako niegroźne przyzwyczajenie czy moda, a przewlekły wrzód na zlęknionym i chaotycznym wnętrzu ciebie i mnie. Samotność doprowadza do szaleństwa, a przestrzeń niedzielona z nikim innym niż z samym sobą, wcale nie jest większa. Człowiekowi prędzej czy później robi się duszno w tak przestronnej, ale jednak, pustce. Całe filozofowanie Tobias Nolle opakowuje w estetyczną ucztę, budując przestrzeń konsekwentnie jako towarzyszkę albo kolejną z metod narracyjnych. Kadry forsowane na początku są sterylne, ascetyczne, pełne porządku i symetrii, ale również pustki i dekoloryzacji. Kiedy Alojzy poznaje Vere, rozedrgane serce i powieki wytwarzają kolory, ruch, przepełniają obraz. Kamera jest przedłużeniem oka, a nawet i serca bohatera.
Alojzy to dzieło spełnione, które wie, kiedy może wybiec i wystawić język na zewnątrz, a kiedy rozsądnie usiąść i pomyśleć. Podsumowuje nasze pokolenie celnie, ale nie bezpośrednio. Zna się z symbolem i przenośnią na „ty”, ale nie zapomina że obrazy, nieważne jak piękne, muszą być komunikatywne. W oczach nowa paleta barw, w mózgu nowy zespół myśli i refleksji – Alojzy jest skuteczny. To wielki (bo skromny) i mądry film, który się wychyla poza barierkę, ale nie dla draki i popisywania się, ale by zaryzykować. I nie spada, a pięknie chodzi po balustradzie, karmiąc nasz umysł i wyobraźnię.